Więcej za mniej, czy mniej za więcej?
Mam wrażenie, że bliski jest moment, w którym o Agile będzie pisało się eseje i opowiadało ciekawe historie w rodzaju tych, które zaczynają się od słów: kilka lat temu, gdy zdecydowaliśmy się pójść tą drogą … Agile krzepnie. Staje się coraz bardziej powszechnym elementem biznesowej (już nie tylko czysto projektowej czy programistycznej) codzienności.
Coraz więcej organizacji ma za sobą lata doświadczeń, dziesiątki sukcesów i być może dziesiątki porażek. Coraz rzadziej jednak stąpamy po niepewnym gruncie i coraz szybciej znajdujemy rozwiązania nawet najbardziej wymagających sytuacji. Dzięki temu wokół znajduje się coraz więcej ludzi i organizacji, które – jeżeli nawet nie zdecydują się na podjęcie tej próby – to przynajmniej zechcą dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi. Paradoksalnie też, coraz częściej o zwinności mówi się, jak o czymś całkowicie powszechnym, bez opisywania jej konkretnym rzeczownikiem czy dodatkowym przymiotnikiem.
Piszę my, stawiając siebie i swoją organizację w gronie tych, które zdobyły już doświadczenie i chociaż jest ono dość świeże i młode, to jednak stanowi pewien kapitał. Uczyniliśmy ze zwinności naszą podstawową wartość. Chcieliśmy by była jedną z tych kluczowych, branych pod uwagę przy podejmowaniu decyzji o rozpoczęciu współpracy z naszą firmą. Szczerze mówiąc, cały czas pracujemy nad zwinnością. Ten proces trwa permanentnie i być może nigdy nie dobiegnie końca. Tak dziś funkcjonuje biznes. Zmiany w organizacjach następują w krótkim czasie, jedna za drugą, czasami przebiegają równolegle, czasami kaskadowo, kolokwialnie mówiąc: cały czas coś się dzieje.
Gdy zwinność stała się jednym z podstawowych komunikatów, które słyszeli od nas nasi klienci pojawiły się z ich strony pytania. Zarówno akademickie: czym jest zwinność?, jak i te bardziej osobiste: w czym przejawia się wasza zwinność? Na te pierwsze odpowiadaliśmy, mówiąc o manifeście Agile, budowaniu zaufania, pogodzeniu się z permanentną zmianą; w drugim przypadku – o procesie produkcji oprogramowania, prowadzeniu projektów, ceremoniach, komunikacji czy budowaniu zespołu. Zdarza się, że podczas analizowania tego czy innego elementu metodologii przychodzą nam na myśl sytuacje z życia i biznesu, w których można znaleźć analogię do Agile i osnuć wokół nich “zwinną” opowieść. Oto trzy historie najbardziej popularne w moim zestawie:
1. Waterfall to capex, a Agile to opex.
Dziś wiele organizacji przykłada szczególną wagę do kategorii wydatków jakie realizują. Do niedawna dotyczyło to najczęściej międzynarodowych korporacji. Obecnie coraz częściej polskie firmy starają się podejmować decyzje inwestycyjne w kluczowych obszarach działalności, w pozostałych szukając elastyczności, m.in. w obszarze klasyfikowania zakupów rozwiązań i technologii w formie usługi. W takim przypadku rozwiązanie zrealizowane w modelu SaaS, a w dodatku w sposób zwinny, jest idealnym wyjściem. Organizacje mogą całkowicie inaczej zaklasyfikować swoje budżety, przeznaczając je nie tyle na dostarczanie rozwiązań, co na poprawę efektywności procesów. Dzięki temu finalnie dostarczają swoim pracownikom konkretne narzędzia.
2. Waterfall to kupno mieszkania za gotówkę, a Agile to kredyt hipoteczny na preferencyjnych warunkach.
Tak, wiem. W czasie trwającej w naszym kraju dyskusji na temat kredytów mieszkaniowych w walutach obcych nie jest to może fortunny przykład. Powstał jednak w czasie, gdy wokół kredytów walutowych nie było jeszcze takiego zamieszania, a poza tym jest wyrażony w złotówkach Dzięki zwinnemu podejściu do dostarczenia organizacjom rozwiązań – i co za tym idzie finansowania ich zakupu – możliwe jest szybsze “zamieszkanie” w nowym miejscu, szybsze rozpoczęcie pracy z wykorzystaniem wdrożonych rozwiązań bez ponoszenia dużych nakładów inwestycyjnych na samym początku. Być może przez jakiś czas nie będziemy mieli wykończonej sypialni, czy korytarza, jednak mamy już mieszkanie, którego potencjał możemy wykorzystywać od razu. Przykład z kredytem jest kłopotliwy z jeszcze jednego powodu. Chodzi o kwestie własności, zabezpieczeń itp. W przypadku zwinnych projektów jest to oczywiście o wiele prostsze zagadnienie, niż w przypadku kredytów bankowych.
3. Waterfall to auto zamawiane z katalogu, a Agile to custom model budowany w twoim garażu.
Wreszcie jeden z moich ulubionych przykładów. Wyobraź sobie, że stać cię na wymarzone auto. Precyzyjnie układasz własną specyfikację techniczną. Zresztą od dawna masz wszystko zaplanowane, doskonale wiesz czego chcesz. Idziesz więc do salonu sprzedaży. Pojawia się jednak problem – twoje upragnione auto zostanie wyprodukowane w jednym jedynym egzemplarzu… za pół roku. Co się wydarzy przez ten czas? Może będziesz chciał zmienić kolor nadwozia, kolor tapicerki, cokolwiek? To duży problem, prawda? Gdybyś tylko mógł kupić to samo auto, ale w taki sposób, że dostałbyś je za miesiąc, a potem raz na dwa tygodnie odwiedzałbyś mechanika, który dodawałby wszystkie wybrane elementy – dające konkretną wartość, przynoszące satysfakcję i – jeśli zmienisz zdanie – umożliwiające wymianę na inne (tańsze, droższe lub podobnej wartości). Powyższy przykład dobrze pokazuje elementarną różnicę pomiędzy klasycznym podejściem do dostarczania rozwiązań biznesowych a podejściem zwinnym.
Dziś organizacje, które miały do czynienia z Agile doskonale rozumieją, że jest to zbiór czasami dość górnolotnych, ale ważnych zasad. Używając informatycznego slangu, chciałoby się powiedzieć, ze jest to pewien framework. Możliwe jest adaptowanie tego modelu nie tylko w odniesieniu do własnych potrzeb, ale przede wszystkim w odniesieniu do swoich możliwości, które na początku drogi mogą być przecież ograniczone, a rozwijać się będą dopiero w miarę zdobywania doświadczenia.
Nie jestem w stanie jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie postawione w tytule. Przepraszam cię, drogi czytelniku, że przyznaję się do tego dopiero teraz. Wierz mi proszę, że nawet posiadając doświadczenie, trudno jest porównać, które z podejść jest tańsze i bardziej efektywne. Najłatwiej byłoby powiedzieć, że wszystko zależy od konkretnego projektu, ja zaryzykowałbym jednak stwierdzenie, że wiele zależy od horyzontu czasowego w jakim przeprowadzimy analizę. W projektach tradycyjnych (waterfall) wydajemy nasze budżety rzadziej, ale za to w większych transzach. W projektach zwinnych (Agile) – częściej, ale w mniejszych. W podejściu zwinnym możemy jednak nie płacić za coś, co przestało nam być potrzebne i wydać zabudżetowane pieniądze na coś innego, lepszego, ciekawszego, ładniejszego…
W tym miejscu rozważań najlepsi znawcy przedmiotu opowiadają anegdotę pt. Money for nothing, and your change for free, a wtedy w naszych głowach automatycznie zaczyna brzmieć gitarowy riff Marka Knopflera. Ja na zakończenie przywołam jednak inną pieśń. Chociaż ze zwinnością ma niewiele wspólnego, a w korporacjach słucha się jej z drwiącym uśmiechem na ustach, we mnie zawsze budziła jak najlepsze skojarzenia: www.youtube.com/watch?v=dBLzgUEUVms
Bądźmy więc ambitni